Korci mnie, żeby napisać coś w stylu: "Dzieciństwo nie może być pełne bez Niziurskiego". Ale listopad za pasem, nie chcę nikogo dodatkowo dołować. Stwierdzę więc po prostu, że jeśli nie czytałeś(aś) Niziurskiego "wtedy", to teraz z definicji nie możesz do niego wrócić. A wracanie do szkolnych opowieści kieleckiego autora sprawia niewysłowioną przyjemność.
Wydany przez Akapit Press w 2001 r. Lalu Koncewicz, broda i miłość to nowa edycja ośmiu starych opowiadań. Najważniejszym z nich jest oczywiście tytułowe, które razem z Białą Nogą i chłopakiem z Targówka oraz Nikodemem, czyli tajemnicą Gabinetu stanowi czołówkę wśród krótkich form Niziurskiego. Lalu... to historia niełatwego życia w szkole koedukacyjnej ("Koedukacja, proszę was, to rzecz męcząca."), które dodatkowo komplikuje pojawienie się w klasie "nowego" posiadającego denerwujący talent błyskawicznego zmiękczania dziewczęcych serc. Nie obejdzie się ani bez obrad pedagogicznych, których przedmiotem jest broda ucznia Koncewicza, ani bez emocjonującej sceny "golenia typa" na poddaszu podejrzanej kamienicy.
Wielka szkoda, że w zbiorze Akapitu nie znalazło się miejsce dla Białej Nogi i Nikodema. Zastępują je dwa opowiadania kolonijne (Wielka heca i Trzynasty występek), króciutkie Czy będziesz moim tatą?, harcersko-detektywistyczny Fałszywy trop, niekłajski Spisek słabych, Ta zdradziecka Julita Wynos z Tomkiem Żabnym oraz zamykający zbiorek melancholijny i przenikliwy Równy chłopak i Rezus.
Nie kryję, że do twórczości Niziurskiego mam silny stosunek emocjonalny, jako że w podstawówkowych czasach czytałem go na okrągło. Sentyment zrobił swoje — w trakcie lektury zbiorku największą frajdę sprawiały mi teksty, które już znałem. Pozostałe cztery wydały się średnie, jeśli nie słabe. Chciałbym jednak stanowczo sprzeciwić się poglądowi, jakoby proza Niziurskiego miała się "starzeć". Nic podobnego. Opowiadania i powieści kawalera Orderu Uśmiechu są wręcz aczasowe, gdyż autor poświęcał zawsze minimalną ilość miejsca opisom tła, skupiając się na szkolnych układach, klasowych sytuacjach i uczniowskich problemach. Jasne, nie ma tu ajfonów i Neostrady, są za to wzmianki o jedenastoletniej szkole koedukacyjnej i mieszkaniu zagęszczonym profesora Rzezińskiego. Mimo tego anachroniczność jest niemalże niewidoczna. Nie da się też narzekać na wolne tempo, ponieważ fabuła wartko zasuwa naprzód niesiona dynamicznymi, nierzadko odrobinę surrealistycznymi dialogami (z charakterystycznym dla Niziurskiego efektem "chóru greckiego").
A może jednak jestem naiwny? Może w epoce zakładania nauczycielom koszy na śmieci na głowy i kultu Tibii szkoła Niziurskiego jest już tylko śmiesznym przeżytkiem?
★★★☆☆☆
__________
Stosunkowo niska ocena spowodowana jest uśrednieniem ocen cząstkowych. Jako że opowiadań jest tylko osiem, dwa słabe (Czy będziesz moim tatą? i Fałszywy trop) mocno zaniżają notę końcową.
I jam się w Niziurskim zaczytywał! Ale nie próbowałem wrócić do tych tekstów od wielu lat, sam nie wiem, czy by mi się ponownie spodobały. Pewnie jest szansa, że tak.
ReplyDeleteSpróbuj. Gorąco polecam. Nawet w sensie czasowym masz niewiele do stracenia, bo teraz, gdyśmy zaprawieni w literackich bojach, prozę tak lekką jak Niziurskiego czyta się błyskawicznie, można niemalże bić osobiste rekordy w szybkim czytaniu. W zeszłym roku przeczytałem sobie Awanturę w Niekłaju, Pięć melonów na rękę i Niezwykłe przygody Marka Piegusa — doskonała odskocznia od cięższych lektur i od "dorosłej" beletrystyki. Poza tym Niziurski jest autentycznie zabawny; to nie jest wcale infantylny humor.
ReplyDeleteCytując Jona Irenicusa (ostatnia kwestia przed finałową walką w "Baldur's Gate II"): "Zobaczymy". :-)
ReplyDelete