10/10/2010

(369) Doktor Żywago

Nigdy nie czytałem żadnej książki równie długo co Doktora Żywago. Zacząłem w styczniu, skończyłem w sierpniu, przeplatając lekturę innymi tytułami. I to wcale nie dlatego, by móc się powieścią Pasternaka jak najdłużej nacieszyć. Wprost przeciwnie: W pewnym momencie lektura zaczęła przypominać zesłanie na Sybir.

Pozwolę sobie postawić pewną tezę: Komuniści prześladowali autora nie za antysowieckie poglądy, ale za napisanie przeraźliwie nudnej powieści. Znawcy poślą mnie do stu Stalinów, zakrzykną zgodnym chórem, że Doktor Żywago nie ma prawa być nudny, że to powieść-rzeka rozgrywająca się na przestrzeni trzech pierwszych dekad XX wieku; że mój imiennik z rozmachem ukazał tu, poprzez pryzmat powikłanych losów bohaterów pierwszo- i drugoplanowych, dzieje wielkich przemian ustrojowych w Rosji; że bezpardonowej krytyce poddany został totalitarny system; że tragedię komunizmu opromienia we wzruszający sposób nieszczęśliwa miłość doktora Jurija Żywagi i Larissy Antipowej.

Tyle tylko, że:

Po pierwyje, powieści-rzece przydałaby się fabuła-rzeka, taka meandrująca, raz to przyspieszająca, raz zwalniająca swój bieg, z różnorodnymi krajobrazami rozpościerającymi się po obu brzegach, z niespodziewanymi wodospadami, wąwozami i zakolami. Doktor Żywago swoim tempem przypomina natomiast rozpisany na przeszło sześćset stron wstęp do powieści właściwej.

Po wtaroje, losy bohaterów są niemiłosiernie rozmemłane. Używam tu tego określenia w technicznym znaczeniu: doktor Żywago wędruje sobie z miejsca na miejsce i przeżywa mało wzruszające dramaty życiowe, pozostałe postacie są mu nieciekawym tłem, a wszystko rozgrywa się w nudnie oddanych realiach historycznych. Jasne, można by rzec, że Pasternakowi chodziło o pokazanie, jak to losy jednostek wirują niczym puch marny w podmuchach Historii. A Historia powinna być przede wszystkim sroga i nieubłagana, fascynująca już być nie musi! Dobra, dobra. Odsyłam do powyższego punktu. Zresztą, Doktor Żywago to powieść, beletrystyka, literatura piękna. Noblesse oblige. Skoro pierwsza lepsza książka historyczna ciekawiej opowiadałaby o tamtym okresie dziejów Matki Rusi, coś nie tak być musi.

Po tretie, krytyka totalitarnego systemu polega u Pasternaka na tym, że Jurij Żywago od czasu do czasu przystaje i wygłasza wewnętrzne lub werbalne monologi potępiające nowy porządek. Monologi, zaznaczmy, w których retoryczną werwę zastąpiła ziewogenna zaduma. Zdarza się też, że dwóch bohaterów wymienia się poglądami na tematy historyczno-polityczne. Dialogi zstępują wtedy w tak niewyobrażalną sztuczność, że z miejsca należałoby nagrodzić je Złotą Maliną. Jeżeli wszyscy dysydenci potępiali komunizm z pasternakową erudycją, nic dziwnego, że świat musiał czekać aż do Gorbaczowa na upadek systemu.

Po czwiortyje, słynny romans Żywagi z Antipową to kpina z romansu. Wątek miłosny nie budzi w czytelniku żadnych emocji. Wielkiemu uczucia doktora do Lary sprawiedliwość oddała dopiero ekranizacja Davida Leana. Omar Sharif i Julie Christie dawali radę, ich papierowe pierwowzory są tylko papierowe.

Czy w Doktorze Żywagi idzie znaleźć jakieś zalety? Tak. Jedną. Opisy przyrody. Zwięzłe, ale trafiające do wyobraźni ślicznymi, żywymi metaforami. Widać, że Pasternak był przede wszystkim poetą.

Widać, że poeci nie powinni pisać powieści historycznych.

★★☆☆☆☆

3 comments:

  1. Widzę, że ta książka to odwrotność "Nad Niemnem": czytać opisy przyrody, pomijać całą resztę. ;-)

    ReplyDelete
  2. Mniej więcej. :) Warto zaznaczyć, że opisy przyrody zwykle pojawiają się u Pasternaka na początku podrozdziałów. :)

    ReplyDelete
  3. czytałam, i tak jak ty męczyłam się, jakbym przez zaspy śnieżne brnęła.książka jest koszmarna, myślę, że dlatego jest uważana za klasykę, bo ktoś ją x lat temu na półkę z klasyką postawił i od tej pory tylko nam przyszło do głowy ją _przeczytać_:) reszta kiwa z powagą głowami i mówi: tak, to świetna książka, muszę ją kiedyś przeczytać:p

    ReplyDelete

Note: only a member of this blog may post a comment.