23/09/2010

(361) The Road

Każdy miłośnik Fallouta wie, że książek opowiadających o skutkach Nigdy Nie Zmieniającej Się Wojny jest bardzo niewiele. Za pociechę niech więc służy fakt, iż barterowa wartość Drogi wynosi przynajmniej pięć zwyczajnych powieści postapokaliptycznych. Nieczęsto bowiem się zdarza, by pisarz zaliczany do grona najwybitniejszych współczesnych amerykańskich literatów zabierał się za napisanie książki fantastycznonaukowej; jeszcze rzadziej, by sięgał jednocześnie po mocno zaniedbywany podgatunek podgatunku. "Jakie znowu science-fiction?", warkną krytycy i literaturoznawcy, sprzeciwiając się takiemu szufladkowaniu Drogi, lecz fabuła nie pozostawia wątpliwości: Bezimienni Ojciec i Syn wędrują przez zniszczone, wyludnione Stany Zjednoczone szukając żywności i unikając kanibali. SF pełną gębą, tyle że nadzwyczaj ponure.

Brak elementów przygodowych istotnie popycha powieść McCarthy'ego w kierunku głównego nurtu. Jeżeli po przeczytaniu wydawniczej zajawki ktoś zastanawiałby się, czy bohaterowie przez całą książkę faktycznie tylko idą i idą, to odpowiedź brzmi twierdząco. Innych wątków tam nie uświadczymy. Nudy też nie, bo autor w pełni absorbuje uwagę czytelnika przejmująco odmalowanym krajobrazem beznadzei, przez który bohaterowie niosą jeden z ostatnich okruchów ciepła i dobra. Ruszyli asfaltem w niebieskoszarym świetle, włócząc nogami przez popioły, a jeden dla drugiego był światem całym. Podobnych zdań-perełek jest tutaj więcej (szczególnie błyszczy akapit końcowy), ale autor dawkuje je oszczędnie, preferując skąpy, suchy styl. Na zgliszczach cywilizacji wiele do powiedzenia po prostu nie ma.

Czy Droga miała być metaforą? Powieść da się z pewnością odczytać jako pytanie o sens życia w świecie bez Boga, jako studium miłości rodzica do dziecka, jako pochwałę ludzkiej wytrwałości w obliczu totalnej katastrofy bądź jako ponurą wróżbę. McCarthy rozgrywa jednak apokaliptyczną partię z pokerową twarzą; w przypadku tej niegrubej książki naprawdę trudno rozszyfrować autorski przekaz podprogowy. Najbezpieczniej więc będzie chyba potraktować Drogę jako nadzwyczaj smakowity fantastyczny kąsek, po który mainstream wyciąga zachłanną rączkę. Miejsce Drogi jest jednak obok Shute'a i Millera, nie obok Faulknera.

★★★★★☆

No comments:

Post a Comment

Note: only a member of this blog may post a comment.