Wejdźmy na Plotka. Przejrzyjmy notki. Wczytajmy się w komentarze pod jednym z nich. Co je łączy? Beznadziejne nicki autorów! A wystarczyłoby sięgnąć po Rękopis znaleziony w smoczej jaskini, powertować rozdział siódmy (Materia Magica) i rychło, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, anetka14 przeistoczyłaby się w La Vibrię, fan_ewy_farny — w Ogra Duńczyka, a blackdress stał(a)by się równie bezpłciowym(ą) i tajemniczym(ą) Sidhe.
Choć od wydania Rękopisu... minęło prawie dziesięć lat, niegruby podręcznik Andrzeja Sapkowskiego wciąż nie doczekał się konkurencji na polskim rynku. I to pomimo faktu, że "Kompendium wiedzy o literaturze fantasy" jest tytułem na wyrost; zdecydowanie bardziej pasowałby "Fantastyczny leksykon na luzie". Z drugiej strony chyba właśnie swobodnym podejściem do tematu okraszonym charakterystycznym stylem zawiesił autor poprzeczkę na tyle wysoko, że jego koledzy po piórze po dziś dzień boją się rzucić mu wyzwanie, wiedząc, że mogliby skończyć jak, dajmy na to, Cuchulainn.
Wytknięto Sapkowskiemu szereg błędów merytorycznych. Tylko co z tego? Już zważywszy na formę nie należy traktować Rękopisu... jako encyklopedii z prawdziwego zdarzenia. Stokroć lepiej uznać książkę, zgodnie z zamysłem pisarza, za gawędziarski przewodnik po gatunku i mitologii. Wtedy lektura stanie się przyjemnością czystą, a nie grzeszną. Poza wyżej wspomnianą "Materią magicą" czekają tu więc na nas rozważania nad definicją gatunku, galeria ojców-założycieli, rozprawka o stosunku science-fiction i mainstreamu do fantasy, przegląd pojęć oraz podgatunków, bestiariusze "obiektywny" i "subiektywny"... oraz jeszcze kilka innych atrakcji.
Nie sposób też nie pochwalić bardzo schludnego wydania Rękopisu.... superNOWA chciała chyba odpokutować niesławne drukowanie cyklu wiedźmińskiego na papierze toaletowym.
★★★★☆☆
Wytknięto – to z tego, że i Sapkowski, i wydawca w wielu miejscach [vide link, który sam wskazałeś ;-)] udają lub wręcz deklarują, że to poważny leksykon. Umówmy się: świadomie albo bezwiednie wpuszczają czytelnika w maliny. Nie jest to ani miłe, ani godne pochwały. Right? Right.
ReplyDeleteI right, i left. Bezpośredniej deklaracji, że to poważny leksykon, nie pamiętam. Bezpośredniej deklaracji, że to nie poważny leksykon, też nie. :) Ale rzecz w tym, że "Rękopis..." ma bardzo specyficzną formę, która kojarzy się z pozycją "do czytania", nie "do sprawdzania". Ja pisząc Poważną Pracę (TM) nie czerpałbym więc wiadomości z "Rękopisu...", albo, nawet jeśli bym czerpał, to weryfikowałbym informacje stamtąd jeszcze gdzieś. No ale mnie (i Ciebie) studia nauczyły już krytycznego podejścia do źródeł. Innych jeszcze nie.
ReplyDeleteHowgh!
ReplyDelete